Na Filipinach nie istnieje publiczna komunikacja zbiorowa. Tutaj wszystko oparte jest na prywaciarzach.
Jeepneye – to wydłużony jeep z dwoma ławeczkami w środku . Jeepneye jeżdżą w większych miastach, pomiędzy miastami, w sumie to wszędzie. Zatrzymują się na zamachnięcie ręką, chyba, że jesteś w Manili to musisz dojść na przystanek. Jeżeli chcesz wysiąść potrzebna Ci moneta, którą uderzysz w rurkę dwukrotnie i to będzie znak dla kierowcy do zatrzymania pojazdu. Można oczywiście zrobić to słownie używając zwrotu „Para po” ale to już nie jest takie zabawne. Za jeepneye, jak za każdy inny środek transportu należy zapłacić, od 8 do 10 peso w zależności od trasy. Płatność następuje w dwojaki sposób, jeżeli w jeepneyu jest naganiacz to płacimy jemu, jeżeli go nie ma pieniądze wędrują do kierowcy. Tak wędrują, przez wszystkich ludzi siedzących na ławeczce. Usadzanie pasażerów to również nowość, siadamy od drzwi zajmując kolejne miejsca w kierunku kierowcy, także jeżeli wsiadasz ostatni przeciskasz się przez wszystkich w środku. Jeżeli nie ma miejsc to możesz wcisnąć się pomiędzy kogoś i przesuwając ludzi zrobi się miejsce dla ciebie. Podróż jeepneyem to niezapomniane doświadczenie, w szczególności jeżeli nie ma miejsc w środku, wtedy zajmuje się miejsca na dachu (jedynie w Manili jest to zakazane). Pojemność jeepneya to 30 osób w środku. Choć może zmieścić się więcej.


Trycykl – to trzykołowe motocykle z budą nad trzecim kołem. Trycykle jeżdżą na mniejszych trasach, pomiędzy poszczególnymi dzielnicami, ulicami w obrębie miasteczka. W szczególności tam gdzie jeepneye nie mogą dojechać. Cena za przejazd trycyklem uzależniona jest od długości trasy, choć poruszanie się w obrębie jednego miasta jest stawką zryczałtowaną (od 9 d 30 peso). Uwaga! Dla białych turystów ceny są wyższe i trzeba się targować! Do trycykla wsiedliśmy najwięcej w 9 osób (ale 3 osoby jechały na dachu). Największe doświadczenie z trycyklami ma Basia, która w Victori stała się bohaterką trycyklową.

Busy i autobusy – kursujące na dłuższych trasach. Zatrzymują się również na zawezwanie pasażera lub zamachanie ręką lub uderzenie monetą. Są to autobusy rozmiarów europejskich tylko zamiast 2 siedzeń mają 3, tak więc zmieści się o 1/3 ludzi więcej. My na 3 siedzeniach z trudem dajemy sobie radę. Ceny też są różne w zależności od długości trasy, ale można prosić o zniżki. Warto podkreślić, że autobusy są bardzo powolne, przez zatrzymywanie się co chwilę, bo ktoś wsiada lub wysiada. Kierowca potrafi zatrzymywać się co 10 metrów, żeby wysadzić kolejnych ludzi pod domem. Trasa 200 km to ok. 5 godzin jazdy i cena 200 peso.
Kraboty – są to łódki z dodatkowymi płozami, pływają przeważnie z większej wyspy na okoliczne mniejsze wysepki, są też łodziami do połowu ryb. Kiedy mieszkasz na małej wyspie, taki krabot zastępuje Ci samochód. Pływanie krabotami jest bardzo przyjemne i dosyć szybkie. Koszt rejsu godzinnego to od 50 do 100 peso.

Promy i statki – obsługują głownie rejsy dalekobieżne, są wygodne, duże i drogie. Jest ich bardzo wiele, ciężko jest znaleźć w internecie ich rozkład. Wybór promu na środek transportu powiązany jest z mnóstwem opłat, jakie trzeba uiścić kierując się na pokład statku – opłata portowa, opłata lokalna …
Samoloty – z racji tego, że Filipiny to kraj wyspiarski, loty samolotami kosztują często mniej niż przepłynięcie się promem, a są szybsze i wygodniejsze. Będąc na Filipinach nalataliśmy się dużo, bo mając kila dni na zwiedzanie szkoda marnować je na transport. Warto podkreślić, że Filipińczycy nie nauczyli się jeszcze używać klimatyzacji, więc idąc na lotnisko, koniecznie trzeba mieć ze sobą bluzę, skarpetki, chustkę lub prześcieradło do owinięcia się. W samolotach zimne powietrze można zobaczyć, a stewardessy nie rozumieją próśb o zmniejszenie klimatyzacji.
Pociągi – dostępne są tylko w Manili, mają 3 linie i łączą ze sobą centra handlowe. Jeżdżą szybciej niż cokolwiek innego, bo nie stoją w korkach. Nowością dla nas były wagony dla kobiet i oddzielnie dla mężczyzn. My i tak zawsze w wagonach jesteśmy atrakcją. Przejazd pociągiem kosztuje od 10 do 20 peso, w zależności od długości przejazdu. Często jest trudno się zmieścić do pierwszego nadjeżdżającego pociągu, bo jest on oblegany przez tłumy Filipińczyków. Pociągi te przypominają bardziej nasze warszawskie metro niż pociąg.
Taxi –białe albo żółte samochody, przejazd taksówką to ok. 17 peso za kilometr, nie za drogo ale doświadczenie warte swojej ceny. Nikt inny, tak jak kierowcy taksówek nie potrafi wciskać się pomiędzy auta stojące w korkach. Na drogach pomimo wyrysowanych pasów, nikt ich nie przestrzega, więc na drodze 3 pasmowej można zobaczyć 5 aut stojących obok siebie i nikogo to nie dziwi.
Środków transportu jest wiele do wyboru, dla nas jest to część kultury filipińskiej, w pojazdach można też poobserwować ludzi, choć częściej to my jesteśmy obserwowani przez nich.
Asia
